Liceum - dlaczego uważam, że to największa porażka mojej edukacji?

by - lipca 17, 2017

Masz szesnaście lat, skończyłaś gimnazjum (choć po reformie edukacji będzie to podstawówka), w głowie tysiąc pomysłów na to kim chcesz zostać, albo żadnego... Masz wiek buntu, może chcesz przewrócić świat do góry nogami, a może pokazać, że osiągniesz najwyższy poziom ignorancji. Coś lubisz robić, a czegoś nie lubisz, czujesz się jak dorosły, ale nikt nie chce sprzedać Ci piwa i godzinę prosisz mamę, aby pozwoliła Ci wrócić po dwudziestej drugiej do domu. Liceum - etap edukacji, który wspominam najgorzej i w którym uważałam, że przegrałam życie i już na pewno nic nie osiągnę.


W szkole podstawowej nie musiałam się uczyć, aby dostawać same piątki. W gimnazjum również nie miałam z tym problemu, nawet jeżeli niektóre zadania domowe odrabiałam w radiowęźle. Miałam świadectwo z paskiem, tróję z polskiego, szóstkę z matematyki, byłam wolontariuszem, biegałam na zawodach, brałam udział w konkursach, chodziłam na kółko teatralne i matematyczne. Świat należał do mnie. W liceum zupełnie się poddałam i byłam najbardziej przeciętną osobą z możliwych. Nagle okazało się, że musiałabym się w domu uczyć głupot, których nie uważałam za niezbędne. Dojeżdżałam trzydzieści kilometrów autobusem, na treningi siatkówki musiałabym przyjeżdżać w sobotę, a na biegi przełajowe przychodzić po lekcjach, a to było ostatnie na co miałam ochotę. Sądzę, że żadna z osób, które chodziły ze mną do klasy w liceum nie postawiłaby, że obronię tytuł inżyniera na piątkę, a potem znajdę sensowną pracę i wcale im się nie dziwie. Co mnie denerwowało w liceum?  

Nauka wszystkiego i niczego
Fakultety, czyli przedmioty maturalne wybieraliśmy dopiero w drugiej klasie. Do tego czasu każdy nauczyciel uważał, że jego przedmiot jest najważniejszy i skoro się nie zdeklarowaliśmy to może jednak będziemy zdawali z niego maturę - czasem byśmy im popsuli statystyki, a na to nikt nie mógł sobie pozwolić. Do dziś nie rozumiem co dało mi pobieżne uczenie się dat z historii na pamięć. Może i ogół historii może być ciekawy, jeżeli jest dobrze opowiedziany, ale czy rzeczywiście robi mi to różnice czy to zdarzyło się w roku 1560 czy 1565? Pewnie duża część nie rozumie dlaczego uczyła się matematyki i fizyki i zgodzę się z Wami. Na nic mi się to obliczanie funkcji w życiu nie przydało, a fizyka.. Cóż. To moim zdaniem jedna z najciekawszych nauk, ale nauczyciele się wcale nie przykładają, aby nią zaciekawić - oprócz tego jak to zrobić, kiedy siedzi przed Tobą trzydziestu znudzonych uczniów, a jedyne co możesz wykorzystać do doświadczeń to folia aluminiowa? W efekcie nie jestem w stanie wymienić żadnej praktycznej umiejętności czy nawet teorii, która przydała mi się w dorosłym życiu.

Brak praktycznych umiejętności
Wszyscy wiedzą, że szkoła nijak ma się do rzeczywistości. Wszyscy to powtarzają jak mantrę od wielu lat, ale nikt z tym nic nie zrobił. Zamiast pisać esej i rozprawkę o nic nie wnoszącej do świata lekturze warto byłoby nauczyć pisać się e-maili, wyrażania swoich myśli w najbardziej ścisły sposób, przekazywania informacji, wypowiadania się (z czym w młodym wieku ma się ewidentny problem i ja mam go do dziś, kiedy się zdenerwuje). Zamiast tysiąca lektur, w których autor podobno coś miał na myśli może powinniśmy nauczyć się czegoś o motywacji, organizacji, prezentowaniu i życiu... Zamiast wspominać dawne dzieje powinniśmy się skupić na tym co jest teraz, abyśmy mieli większą świadomość świata, polityki i gospodarki. Na WOSie przedstawialiśmy wydarzenia z faktów i uczyliśmy się nudnych rzeczy, a może powinniśmy oglądać filmy? Czy ktoś nauczył nas Excela albo przedstawił choć jeden program komputerowy (choćby ERP), który moglibyśmy zastosować w dorosłym życiu? Mieliśmy jakieś zajęcia z przedsiębiorczości, ale bardzo mało, więc nikt nie poinformował Nas jak się zakłada firmę, jakie jest prawo pracy, jak się przygotować na rozmowę kwalifikacyjną i napisać CV. Czy był u Was choć raz porządny doradca zawodowy, który zrobiłby coś więcej niż rozdał testy osobowościowe, które pokazały Wam to co już wiedzieliście, ale nic nie wnosiły? Kolejna rzecz, która nic nie wnosiła! To mnie najbardziej wkurzało i dlatego nie miałam ani krzty motywacji, aby się starać.

Brak indywidualności
Mam wrażenie, że w liceum wszyscy mieliśmy ustawić się w rzędzie, przybrać jedną minę i robić to samo. Mieliśmy trafiać w dziwny klucz, odrabiać zadania domowe, odpowiadać przy tablicy - to dopiero było zabawne. Stanie przed nauczycielem i referowanie ostatniej lekcji. Totalna porażka i nic głupszego sobie nie wyobrażam. Mieliśmy uczyć się jak szaleni, bo podobno od tego zależała nasza przyszłość. Trele-morele i pierdoły.
Najbardziej mnie chyba bolało, że innym to bycie od linijki odpowiadało. Moi koledzy i koleżanki naprawdę mieli mało luzu, co potwierdzała moja zdziwiona mama po każdej wywiadówce. Na studiach było już zupełnie inaczej.
W liceum zamknęłam się w sobie głównie dlatego, że nie odpowiadało mi to, aby być jak wszyscy, ale z drugiej strony za bardzo nie wiedziałam jak z tym walczyć.

Pani profesor...
Na uczelni byli doktorzy, magistrowie i profesorowie. W liceum mieliśmy samych profesorów, którzy byli magistrami i żądali, aby nazywać ich profesorami. Dlaczego? Kto to wie? Podobno taka tradycja. Nie przepadałam za moją wychowawczynią i wiem, że i ona nie przepadała za mną. Uważała zapewne, że nie daję z siebie wszystkiego i miała rację. Nie zamierzałam się jednak bezsensu wysilać. Duża część nauczycieli w liceum było bardzo zakochanych w sobie i to mi się nie podobało!

Co miał wnieść ten post? Oczywiście nie zniechęcam Was do nauki. Uczcie się! Na dużą część studiów potrzebne są bardzo wysokie słupki maturalne, ale... Nie dajcie się wsadzić w ramy i powiedzieć sobie, że skoro nie umiecie bezmyślnie wkuwać wszystkiego na pamięć to jesteście gorsi. Nie jesteście! I możecie osiągnąć w życiu naprawdę wszystko! Co bym zmieniła, gdybym to dziś poszła do liceum? Lepiej wykorzystałabym czas po szkole i nie wierzyła, że jestem mniej zdolna od innych. Jednak nie uczyłabym się ani minuty dłużej.
Jaki etap edukacji wspominacie najgorzej i dlaczego? Podzielcie się ze mną w komentarzu.

0 CZYTAJ DALEJ