• Strona główna
  • O MNIE
  • O BLOGU
  • KONTAKT
  • KATEGORIE
    • SUBIEKTYWNIE
    • ZDROWY TRYB ŻYCIA
    • PODSUMOWANIE
    • TECHNICZNIE
    • TECHNICZNA CIĄŻA
facebook instagram Bloglovin

Kobieta techniczna

Nie jestem specjalistą od zdrowego trybu życia, więc nie będę Ci udzielała żadnych rad na ten temat. Oczywiście jestem też daleka od namawiania Cię do rygorystycznej kontroli swojej wagi. Wiem jednak, że czasem inaczej się po prostu nie da i trzeba pomóc sobie w motywacji! Kto jak nie kobieta techniczna może mieć techniczne podejście do odchudzania? Jeżeli szukasz elastycznego narzędzia do notowania swoich postępów w odchudzaniu (waga i wymiary) to mam coś dla Ciebie (mimo, że nie jest to estetyczne cudo). Excel miał służyć tylko mi, ale pomyślałam sobie, że może i komuś jeszcze się przyda? 



Możliwości pliku
Arkusz pierwszy: pomiar wagi
 - należy podać dane: aktualną wagę, datę rozpoczęcia odchudzania, tempo chudnięcia, cel
- plik przeliczy: ilość tygodni, które zajmie Ci dotarcie do celu, ile zamierzasz schudnąć i określi teoretycznie ile kilogramów będziesz warzyła w poszczególnych tygodniach zdrowego trybu życia (daty generują się automatycznie).

Arkusz drugi: wymiary
- arkusz zakłada pomiary ważniejszych części ciała co cztery tygodnie (można zmienić),
- plik generuje: wykres postępów

Kilka technicznych aspektów
1. Mój plik dodaje z matematycznego punktu widzenia jeden dodatkowy tydzień do osiągnięcia celu (nie zakładałam, że zaczynamy od poniedziałku).
2. Program jako dzień ważenia wskazuje niedziele (nie jestem specjalistą od pisania makr do Excel, więc rozwiązałam to za pomocą przeliczania z tygodnia roku - dlatego niedziela)
3.Tabela została przystosowana do 22 tygodni - z powodzeniem w razie potrzeby możesz ją rozciągnąć lub skrócić. Chciałam się zmieścić w obrębie jednej kartki. 
4. Bardzo ważne, aby przecinek w podawanej wadze był rzeczywiście przecinkiem, a dzień, miesiąc i rok oddzielać od siebie kropkami

Dlaczego nie korzystam z aplikacji?
Gotowe aplikacje są bardzo przydatne, ale przez większość czuję się ograniczona i przytłoczona ilością funkcji. Zazwyczaj są to wersje na telefon, a ja nie przepadam też za małym ekranem. Oprócz tego w Excelu mogę sobie wszystko dowolnie edytować i dostosowywać do siebie - kolor, funkcję, obliczania, wygląd. Ogranicza mnie tylko moja wyobraźnia.

POBIERZ PLIK

Notujecie swoje postępy w odchudzaniu? Czego używacie w tym celu: aplikacji czy może jesteście tradycjonalistami i notes cały czas wygrywa?

Dajcie znać, jeżeli plik Wam się przyda i korzystajcie do woli :) Jeżeli będziesz miała problem z plikiem lub coś nie będzie działać daj znać w komentarzu albo na Facebooku. 
Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Dzisiaj dzień ojca. Jestem jedynaczką i jedną z tych córek, które z tatą mają świetny, przyjacielski kontakt. Tata, choć śmieję się, kiedy z mamą rozmawiam długie minuty podczas jazdy z pracy do domu, to sam chętnie przejmuje słuchawkę i zawsze mamy jakiś wspólny temat. Tata był dla mnie inspiracją i przez całe dzieciństwo chciałam być kropla w kroplę taka jak On. I kiedy wkładał swój kask i jechał do "roboty" to ja zakładałam różowe wiaderko z piaskownicy na głowę i też w swoich marzeniach jechałam do pracy, jakkolwiek egzotycznie to dla mnie brzmiało i nawet nie wiedziałam po co się pracuje. Jako dorosła też chciałam jeździć motorem do pracy w kasku! Uważałam, że tata jest super, bo za wypłatę kupuje nam cukierki (jakoś tak sobie wyobrażałam, że jedzenie to przydział z góry). Okolicznościowo zdradzę Wam czego nauczył mnie tata, a czego się nie udało, bo jestem upartą bestią i zawsze mam swoje zdanie. Wymienię również między nami kilka podobieństw. 


Czego nauczył mnie TATA? 
1. Pieniądze szczęścia nie dają
Myślę, że to najważniejsza wartość, którą przekazali mi rodzice. Nie mogłabym z tego procesu wykreślić mamy, ale i tata dołożył swoją cegiełkę. Można być szczęśliwym i nie mieć dużo pieniędzy, można żyć i nie odczuwać braków... Nie warto stawiać pieniędzy na pierwszym miejscu w swoim życiu. Dziś mam świadomość, że rodzicom czasem mogło być finansowo ciężko, ale nigdy tego nie odczułam. Jako dziecko bawiły mnie inne przyjemności niż nowe zabawki i gadżety. Potrafiłam doceniać i szanować rzeczy nowe. Teraz choć nie jestem materialistką i naprawdę nie uważam, aby pieniądze były celem samym w sobie to zdarza mi się, że próbuję sobie stres wynagrodzić na zakupach. Za każdym razem tylko się upewniam, że rodzice mieli rację!

2.Należy uśmiechać się do innych ludzi
Tata potrafi wszystko obrócić w żart i pamiętam go jako króla każdej imprezy i to w zdecydowanie pozytywnym aspekcie. Tatę wszyscy lubią, ponieważ ma poczucie humoru i otrafi wszystkich rozbawić bez opowiadania kawałów, które już wszyscy dziesięć razy słyszeli! Właśnie tata nauczył mnie uśmiechać się szeroko do innych. Mam to wpojone do tego stopnia, że wcale nie udaję, natomiast kiedy jestem sama utrzymuję naturalną minę. Kiedyś znajomy zatrzymał się przy mnie na mieście pytając dlaczego idę taka smutna, a ja po prostu byłam sama. 

3. Używać suwmiarki i miary
Znałam te narzędzia pomiarowe zanim poszłam na studia. Nie obcy był mi również techniczny szkic wykonawczy. Tata pomagał mi przed kolokwium z suwmiarki i mikrometru ostatecznie weryfikując moje umiejętności. To bardzo ważna wiedza, którą dzieliłam się potem nawet z kolegami. 

4. Łowić ryby
Jako, że byłam jedynaczką chciałam spełniać rolę i syna i córki. Z radością jechałam z tatą na ryby, który cierpliwie rozplątywał ciągle związane żyłki i pomagał mi wyciągać haczyki z trzcin. Cieszyłam się z małej wędki, która należała tylko do mnie i bez skrupułów używałam robaka jako przynęty. Mimo, że obecnie nie jest to moje hobby a karierę zakończyłam na łowieniu uklei to cieszę się, że wiem o co w wędkowaniu chodzi i gdyby ktoś dziś dał mi sprzęt to wiedziałabym co z nim zrobić. 

Czego się nie nauczyłam, mimo starań
1. Stawiać prosto taborety
Tata jest symetrycznym perfekcjonistą, ja za to zabieganym panikarzem, który zostawia otwartą zmywarkę i zabiera się za inne prace domowe. Tata stawiał taborety w kuchni równo z linią naszego gumolitu imitującego płytki. Nigdy się tego nie nauczyłam i niestety nie jestem perfekcjonistką. Szkoda.

2. Sprzątać po sobie
Bałaganiarstwo było u mnie najsilniejszą cechą charakteru i byłabym dzieckiem idealnym, gdyby nie ciągłe kłótnie o porządek w pokoju. Słowa taty zawsze mnie przejmowały, ale raczej robiłam scenę i ryczałam (płakaniem tego nie można nazwać) do końca dnia. Do dziś muszę się bardzo pilnować, aby wstawić szklankę po kawie do zmywarki i wyrzucić opakowanie po wypitym mleku. 

3. Nie przemęczać się
Jestem córeczką mojego tatusia, więc nie ma się co dziwić, że wolał, abym nigdy się nie stresowała. Następnym wnioskiem było, że nie powinnam iść do pracy - jeżeli chciałam to powinnam się uczyć dalej, jeżeli nie to mogłabym równie dobrze gotować mężowi obiad. Bardzo mnie to dziwiło. Gotowanie obiadów to nie jest coś co spełniłoby moje ambicję, ale tata przecież chce dla mnie dobrze!


Rzeczy, które odziedziczyłam po TACIE:
1. Wygląd
Niski wzrost, głęboko osadzone oczy, długie rzęsy i wąskie usta - właściwie jestem damską wersją mojego taty, co patrząc na mój delikatny wygląd może wydawać się zabawne. Odziedziczyłam niski wzrost i mimo, że tata żartobliwie powtarzał, że lepiej jak kobieta jest niższa i że niższy to się mniej poobija jak upadnie, bo ma bliżej do ziemi, to zawsze było mi żal i patrzyłam z zazdrością na wyższe koleżanki. To, że jesteśmy bardzo podobni przyznałam dopiero jak pokazano mi taty zdjęcia z wojska i z profilu. 

2. Umysł ścisły
Wiecie, że moja mama dwa lata temu zdała maturę? Podziwiam jej ambicję, ale gdybym miała jej umysł to nie postawiłabym nawet jednej kreski, a rysunek techniczny podziwiałabym niczym obraz abstrakcyjny. Nauczyciel matematyki z podstawówki uczył również mojego tatę i bardzo dobrze go wspominał. Odziedziczyłam wszystkie mocne cechy jego umysłu.

3. Zbytnie analizowanie sytuacji
Niestety. Tata zawsze mówi: zawracaj ze złych myśli zamiast zajdziesz zbyt daleko. Niestety sam się do tego nie stosuje. Ja średnio trzy razy w tygodniu od 5.30 to 6.20 rozmyślam o pracy, projektach i obowiązkach.

Skoro jesteśmy już przy sentymentalizmach to czego Was nauczył tata i w czym jesteście do siebie podobni? Może są cechy, które odziedziczyliście, ale wcale Wam się nie podobają?



Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Właściwie w niemal każdym zawodzie, w XXI wieku musisz się nauczyć jakiegoś programu komputerowego: Autocad dla mechaników, Photoshop dla grafików i fotografów, swoje programy mają architekci, projektanci klimatyzacji i inni, o których pewnie nie mam pojęcia... Z jednej strony wszystkie te programy ułatwiają nam codzienną pracę, z drugiej natomiast niejednokrotnie są źródłem stresu w pierwsze dni kariery zawodowej. Dlaczego? O ile sprawnie poruszamy się w świecie komputerów i sama ich obsługa nie jest trudna to nie można zrobić specjalistycznego programu komputerowego tak, aby był w 100% intuicyjny.
Chociaż rysowałam z pasją i miałam zajęcia dotyczące AutoCADa na studiach to i tak się w pierwszych dniach pracy bardzo się męczyłam. Moje rady przydadzą się osobom, które zaczynają się jakiegoś programu uczyć, ale również i tym, którzy pewne podstawy już mają, ale chcieliby je poprawić. Przy pisaniu postu będę opierała się na własnych doświadczeniach podczas nauki AutoCADa.



1. Z czego się uczyć?
  1.1 Szukaj materiałów w Internecie
-  Youtube (jeżeli raczkujesz szukaj autorów, którzy nagrali cały cykl filmów na dany temat - oglądaj i ćwicz),
- wyszukiwarka Google (szukaj stron oferujących ćwiczenia i e-booki, tematyczne fora są dozwolone doopiero od pewnego poziomu zaawansowania),
- strona oficjalna producenta programu.

Nie od parady mówi się, że dziś w Internecie znajdziesz wszystko. Wpisując w wyszukiwarkę YouTube jakąkolwiek nazwę programu od razu znajdziemy kilka kanałów, które udostępniają kursy i ćwiczenia za darmo. Podobnie jest z wyszukiwaniem w Google. Wiele stron oferuje wyczerpujące materiały, w zamian żądając jedynie adresu e-mail. Bardzo często e-booki i lekcje można też znaleźć na stronie producenta danego programu (co bardzo polecam - materiały są sprawdzone, dopracowane i aktualne).

TERAZ UWAŻAJ! Wbrew pozorom to właśnie w dużej ilości dostępnych materiałów tkwi problem. Często przeglądamy te tutoriale, czytamy poszczególne lekcje i nic z nich nie wynosimy. Oglądając filmy na YouTubie, szczególnie kiedy jesteś początkująca/y niczego się nie nauczysz! Działaj! Trzeba daną czynność kilka lub kilkanaście razy powtórzyć, aby ją zapamiętać i zobaczyć czy to co wydaję się jasne naprawdę takie jest (co wbrew pozorom nie jest oczywiste). Warto też poszukać na YouTubie kursów osób, które znają trochę praktyczną prace z programem, a nie tylko są nauczycielami. Dodatkowo jeżeli jesteś bardzo początkująca/y trzymaj się jednego kursu dopóki nie opanujesz podstaw. Przeskakując z jednego na drugi zrobisz sobie niepotrzebny mętlik w głowie i pomieszasz wszystkie informację.

 1.2. Możesz kupić książkę, ale nie rób tego przed przeszukaniem Internetu

Książki piszą osoby, które program już znają i rzeczy, które są dla nich oczywiste dla innych wcale takie nie są. Jestem zdania, że ilustrowane podręczniki dotyczące programu nie oddają jego dynamiki i często kilka razy trzeba przeczytać instrukcję i przepatrzeć ilustrację zanim zrozumiemy o co chodzi. Filmy, w których obserwujemy jak inna osoba działa dają efekty o wiele szybciej. Nie chciałabym generalizować, ale sięgnęłam właśnie po książkę BricsCad V5/IntelliCAD pana Stanisława Skotnickiego i w większości ćwiczeń nie wiem o co mu chodzi, a obrazki wydają mi się zupełnie obce. Czuję się skołowana, chociaż program (wersję V11) znam na wylot, ponieważ pracuję w nim w granicach 4-8 godzin dziennie. Dodatkowo książki są zazwyczaj bardzo drogie i ciężko o wybór naprawdę dobrej, która sprosta Twoim oczekiwaniom. O ile możliwe, że znajdziecie biblię Autocada i Photoshopa to z innymi programami może być problem.  

  1.3. Zapisz się na kurs!
Można się z tym zgadzać lub nie, ale kurs jest najefektywniejszą formą nauki. Na zajęciach masz na sali eksperta, który skoryguje to co robisz źle i pomoże jeżeli nie zrozumiesz czegoś ze wstępnego omawiania. Głowna wada to niestety cena i fakt, że może się okazać, że nie znajdziesz kursu dla siebie w najbliższej okolicy i potrzebujesz fundusze również na dojazd i nocleg. Jestem zdania, że zanim pójdzie się na kurs warto wstępnie zapoznać się z programem w domu - zajęcia są zazwyczaj bardzo intensywne i nie ma czasu na utrwalenie wiedzy. Co prawda zasada płacisz - wymagasz jest cały czas aktualna, ale lepiej wiedzieć z czym ma się do czynienia. Wtedy kurs będzie o wiele efektywniejszy i Ty przeżyjesz go na większym luzie.

  1.4. Nie licz na to, że jesteś geniuszem
Źródło wiedzy numer cztery, dla samobójców - METODA PRÓB I BŁĘDÓW. Przyznam z niesmakiem, że i ja niejednokrotnie machałam ręką na tutoriale i przechodziłam do działania, ponieważ nie miałam cierpliwości ich oglądać. To błąd. Otwierając pierwszy raz specjalistyczny program i próbując się samemu nauczyć nie poznasz nawet 1/10 jego funkcji. Chociaż będziesz przekonana/y, że Twoja nauka posuwa się wielkimi krokami do przodu to po długim czasie możesz się bardzo mocno rozczarować. Nagle okażę, że jesteś na kroku czwartym, chociaż nie znasz poprzednich - przez co i ten ostatni stosujesz w nieprofesjonalny sposób i jest on zawodowo nieprzydatny.


2. Jak się uczyć, aby się nauczyć?
Nauka samemu ma swoje przywileje. Nie musimy dostosowywać się do narzucanych zadań, nie konkurujemy z resztą grupy, dobieramy własne tempo i dawkujemy czas. Oprócz tego znamy cel i poziom naszego nauczania.

Główne wady zajęć na studiach w nauce programu AutoCad (na przykładzie własnym):
- rysowałam istniejące rysunki i nie musiałam się martwić o to gdzie nanieść wymiar i czy wszystko będzie pasowało,
- przez połowę zajęć obserwowałam co robi na monitorze wykładowca,
- nie rozmawialiśmy o edycji istniejących rysunków (co jest błędem, ponieważ w polskich realiach najczęściej będziesz korzystać z istniejącej już bazy),
- nie wiedziałam jak się uczyć i co mi się przyda w życiu zawodowym, ponieważ nie miałam pojęcia co będę robiła,
- nie mogłam dostosowywać interfejsu do siebie,nie uczyliśmy jak sprawdzać dopasowanie poszczególnych części,
- większą wagę przykładało się do programów 3D - ten uznając za mniej potrzebny.

Czy w tamtym momencie sama ułożyłabym sobie praktyczniejszy program? Nie wiem. Zajęć było zbyt mało, aby się wprawić. Teraz jednak widzisz, że samodzielna nauka ma swoje zalety.

  2.1. Zainstaluj program na swoim komputerze

Chociaż ten punkt może wywołać uśmiech na niektórych twarzach i wydawać się oczywisty to każdy kto choć raz korzystał z jakiegoś specjalistycznego programu ten wie, że to wcale nie jest łatwe. Na szczęście coraz więcej firm proponuje swoje programy w wersjach studenckich i do nauki. Ostatecznie możemy się uczyć korzystając z 30-dniowej licencji próbnej. Warto też przejrzeć zamienniki popularnych programów i tak w przypadku rysunku technicznego zawsze można korzystać np. z Draftsighta. Lepiej nie wpisuj do swojego CV umiejętności obsługi jakiegoś programu jeżeli tylko oglądałeś/aś go w podręczniku.

  2.2. Ćwicz systematycznie

Zmora każdego ucznia, który uczy się sam i wie, że jutro nie będzie pisał kartkówki. Jednego dnia chętnie siedzielibyśmy 20 godzin nad danym programem, ale każdego kolejnego znajdujemy już wiele wymówek, a lekcje kursu robimy przewijając film. Na studiach podczas nauki Inventora dwie grupy miały jednego nauczyciela, a dwie pozostałe innego. Nam doktor robił co tydzień wejściówki, zadawał zadania do przećwiczenia w domu, pilnował, abyśmy całe zajęcia rysowali. Grupa przeciwległa dostała wykłady w formie pfd-u i na zajęciach ćwiczyli sami. Kolokwium ostatecznie zawierało to samo zadanie dla każdego i okazało się, że nasza grupa właściwie bez specjalnej nauki nie miała z nim problemu i nie zdały pojedyncze osoby. To doskonały dowód na to, że systematyczność jest najważniejsza. Klucz do sukcesu jest wszystkim znany, chociaż za każdym razem i tak zostawiamy wszystko na ostatnią chwilę.

  2.3. Upewnij się, że masz powód, dla którego się uczysz
Nie chce zacząć pisać jak coach. Uwierzcie mi, bardzo mi daleko do polecania metod związanych z wyznaczaniem sobie celu, wypełniania plannera, odhaczania poszczególnych zadań. Nie nauczysz się jednak programu do danej dziedziny, jeżeli jej nie znasz i nawet nie wiesz co chcesz osiągnąć. Gdybym w Autocadzie nie chciała wykonywać rysunku technicznego tylko użyłabym go do rozstawienia mebli w pokoju, pewnie narysowałabym sobie linię, okrąg, kwadrat, trójkąt i zamknęła program przekonana, że jest dziecinnie prosty. W istocie rzeczy do trudnych nie należy, natomiast jego możliwości nie kończą się na wyrysowaniu trzech figur geometrycznych.

  2.4. Spytaj o radę kogoś z branży
Jeżeli znamy kogoś z branży to warto go zapytać z czego się uczył i jakich funkcji programu używa najczęściej. Taka  rozmowa pozwoli Ci efektywniej wyszukiwać materiałów do nauki. Nie widzę sensu, abym oglądała Tutoriale z AutoCAD-em związane z instalacjami elektrycznymi.

  2.5. Naucz się skrótów klawiszowych
Punkt często pomijany, a bardzo ważny i to w nauce każdego programu! Dodatkowo to wiedza bardzo łatwo dostępna na stronach producentów czy w help\pomoc. Skróty wydrukuj i trzymaj przy sobie. Staraj się używać programów bez klikania w ikonki - to znacznie przyśpiesza, a w końcu wchodzi w krew do tego stopnia, że nie potrzebujesz nawet o tym myśleć. Skróty klawiszowe pomagają też przede wszystkim walczyć z różnymi interfejsami pokrewnych programów, dzięki czemu nie zastanawiasz się jaka ikona za co odpowiada i gdzie jej szukać. Skróty bardzo pomogły kiedy okazało się, że w naszym dziale używamy dwóch programów do projektowania w 2D.

Dajcie znać jakiego programu się nauczyliście i czy chcielibyście dodać od siebie jakiś punkt do mojej rozpiski. Chętnie uzupełnię post w oparciu o Wasze propozycję.  


Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Jak większość kobiet i ja nie uniknęłam walki z kilogramami. Historia mojej wagi to tekst na osobny post, jednak możecie wierzyć mi na słowo, że nie byłoby w nim nic ciekawego czy odkrywczego. Ze sobą nigdy ostatecznie nie wygrałam, ale wyraźnie widzę, że im lepiej jem tym łatwiej jest mi się skupić i być szczęśliwą. To z kolei obecnie wydaję mi się o wiele ważniejsze niż sam w sobie wygląd. Właściwie niemal na każde kolejne podejście do zdrowego odżywania kupuję sobie coś nowego i nie mogę zaprzeczyć - działa to motywująco. Niektóre z tych rzeczy wpisują się na stałe w moje życie, a inne zajmują tylko niepotrzebnie miejsce w szafie. W dzisiejszym tekście ocenię poziom przydatności rzeczy, które kupiłam z myślą o redukcji wagi.

W swojej ocenie pominęłam aplikacje na telefon oraz ubrania sportowe.


Pojemniki na jedzenie - lunchboxy


Długo oglądałam je tylko w internecie i właściwie nie widziałam siebie zabierającej do pracy sałatki czy inne jedzenie w tego typu pojemnikach. Obecnie posiadam dwa lunchboxy, chociaż w sumie kupiłam trzy sztuki. Pierwsze pudełko z Biedronki miało niestabilną rączkę, która się urwała i pudełko wraz z moim śniadaniem roztrzaskało się na chodniku - niezbyt przyjemne doświadczenie, szczególnie, że nowym gadżetem cieszyłam się tylko kilka dni. 
Drugi, sylikonowy zamówiłam przez Internet i bardzo długo byłam z niego zadowolona. Zajmował mało miejsca (szczególnie po zjedzeniu posiłku), łatwo się go myło, również w zmywarce, dobrze wyglądał i po rozłożeniu miał naprawdę dużą pojemność. Niestety sałatka po dobrych kilku godzinach zaczynała smakować silikonowym pudełkiem. To był jedyny problem, ale na tyle duży, że przestałam go używać i od niemal roku leży w szafie i zbiera kurz. Pudełko numer 3 to zakup z Ikei. Byłam nim zafascynowana i naprawdę nie mogę mu nic zarzucić. Polecam każdemu - niewiele kosztuje, można myć w zmywarce i jedzenie zachowuje względną świeżość.
Mimo, że z samego pudełka jestem bardzo zadowolona cały czas nie mogę się zmusić do regularnego szykowania sobie sałatek na drugie śniadanie.

Ocena przydatności: 7/10

Słoik



Bardzo popularny słoik, który obecnie możemy kupić niemal w każdym markecie. Swój dostałam w prezencie od mamy i uważałam za bardzo fajny, ale zabawny gadżet. Z perspektywy czasu to jeden z najczęściej używanych pojemników na drugie śniadanie i rzecz, dzięki której nawet kiedy zdrowe odżywianie mało mnie obchodzi, przyjmuję solidną dawkę naturalnych witamin. Ze względów praktycznych wieczko z otworem zamieniłam na dekiel ze zwykłego słoika. Słomki noszę osobno. 

Ocena przydatności: 10/10


Blender



Blender nabyłam pewnej soboty po pobieraniu krwi, a właściwie to mąż mi go kupił i to on kręcił nosem na jego ręczne wersje, namawiając mnie na kielichowy. Blendery kielichowe są fajne i mój używam naprawdę często, więc nie mogę sobie zarzucić, że to pieniądze wyrzucone w błoto. Jednak robienie zupy krem, blendowanie farszu czy innych gęstych substancji jest niezbyt przyjemne, o późniejszym myciu kielicha już nawet nie wspominając. Ocenę przyznaję naprawdę wysoką z tego względu, że bez blendera chyba nie potrafiłabym już żyć i polecam kupić każdemu, kto rozpoczyna przygodę ze zdrowym odżywianiem i nie je na co dzień owoców i warzyw. Radzę jednak się trochę zastanowić zanim sięgnięcie po pierwszy lepszy na najbliższej sklepowej półce.

Ocena przydatności: 8/10

Waga kuchenna



Ładna pozycja z Biedronki - prezent od mamy. Urzekł mnie przede wszystkim jasny błękit i białe kropki, przez co zatrzymałam się przy jednym z koszy i tym sposobem urządzenie pojechało ze mną do domu. Waga posiada najprostsze funkcję i właśnie o to chodzi! Choć nie używam jej codziennie to przydaję się również przy pieczeniu ciast. Jeżeli ktoś korzysta z gotowych diet to waga będzie mu niezbędna. Co prawda korzystając z diety Vitalii starałam się przeliczać na łyżki i szklanki, ale było to problematyczne i zabierało dużo czasu.

Ocena przydatności: 6/10


Notes - Fitness Planner



Moje ostatnie odkrycie w Biedronce. Naprawdę mi się podoba - fajna szata graficzna, dużo miejsca do planowania (no może na posiłki ciut za mało), naklejki i miejsce na przepisy. Naprawdę fajny gadżet, który nie tylko wygląda, ale jest też funkcjonalny. Wydaję mi się, że takie motywatory bardzo się przydają i pozwalają spojrzeć na kwestię żywienia inaczej (albo co najmniej pozwalają przestać się oszukiwać w kwestii ilości jedzenie).


Ocena przydatności: 7/10


Czasopisma


Kupowałam namiętnie wszystkie popularne gazety o zdrowym trybie życia, ale wiecie co? Jakoś nigdy uważnie ich nie czytałam, przepisy są dość skomplikowane a większość stron zajmują reklamy... Najczęściej brakuje mi w nich spójności, a krzykliwe tytuły z okładki okazują się kilku zdaniowymi artykułami niezawierającymi nic odkrywczego. Szkoda pieniędzy.

Ocena przydatności: 1/10


Książki


Większość książek o odchudzaniu/ zdrowym stylu życia odkładałam już na etapie przeglądania w księgarni - spotkać można albo tekst ciągły, tak merytoryczny, że aż boli głowa albo kolorowe książeczki z jedną skuteczną metodą na... lub tysiącami przepisów na jedno kopyto. Bloga Marty czytałam zanim jeszcze przyszło mi do głowy tworzenie Kobiety Technicznej, dlatego miałam pewność, że zamówienie tej książki to nie strata pieniędzy. Przeczytałam w dwa dni. Spłynęła na mnie ogromna dawka motywacji i dużo wiedzy. Tak! WIEDZY. Jeżeli chcesz żyć zdrowo to musisz wiedzieć dlaczego to robisz i w jaki sposób powinnaś i to właśnie w tej książce znajdziesz odpowiedzi na te nuertujące pytania.


Ocena przydatności: 10/10



Ciężarki


Kupiłam kiedyś, świeżo po wypłacie, pod wpływem pozytywnego impulsu (i uczucia jakim to jestem bogaczem dziesiątego dnia każdego miesiąca). Właściwie to chyba nigdy ich porządnie nie użyłam, co potwierdza teorię, że nie był to zakup przemyślany. Zajmują tylko miejsce w szafie.

Ocena przydatności: 1/10

Duża piłka

Nabyłam ją w czasie promocji w Lidlu i była to bardzo dobra decyzja (pomijając fakt, że zajmuje dużo miejsca). Lubię ćwiczyć na niej koordynację i równowagę. Oprócz tego naprawdę kręcił mnie fakt, że kiedyś mogłabym robić na niej przysiady (stanęło na razie na pozie między staniem a przykucnięciem) Nie zrobiłam zdjęcia, ponieważ od czasu, kiedy mam trampolinę, na dużą piłkę nie ma już miejsca w małym pokoju. 

Ocena przydatności: 5/10

Trampolina



Trampolinę mam od 1 czerwca i prawie codziennie do treningu oglądam odcinek serialu. Dla mnie  to super alternatywa do siedzenia i gapienia się w ekran z niezdrowymi przekąskami w ręku. Największą wadą trampoliny jest jednak jej cena i miejsce, które jest potrzebne do jej rozstawienia. Dodatkowe ze względu na to, że mam ją dość krótko to nie jestem wstanie obiektywnie na nią spojrzeć.

Ocena przydatności: 10/10

Rolki


Rolki pomogły mi kiedyś schudnąć 20 kg i mam do nich ogromny sentyment. Polecam dzieciom i dorosłym, można fajnie spędzić czas na powietrzu niekoniecznie zarzucając sobie język na szyję. Uważam, że rolki byłyby sporą konkurencją dla roweru, gdyby nie fakt, że wymagają naprawdę dobrej powierzchni (jazda po kostce przez kilka minut daje złudzenie masażu stóp, ale potem denerwuje). Uważam, że wszystko co sprawi, że się ruszysz z domu jest warte polecenia. Rolki dodatkowo nie są bardzo drogie!

Ocena przydatności: 10/10


Z odchudzaniem niestety jest tak, że nie ma jednej sprawdzonej metody dla wszystkich. Jedni wykorzystają lepiej ode mnie ciężarki a rolki będą się u nich kurzyły w piwnicy, inni z kolei nigdy nie zrobią sobie owocowego koktajlu i blender będzie u nich zajmował miejsce w dolnym rogu kuchennej szafki. Większość kobiet z jakiegoś nieznanego mi względu lubi gromadzić tego typu rzeczy - głownie po to, aby je MIEĆ. Zawsze przed kolejny zakupem warto się zastanowić czy naprawdę to chcemy i czy to wniesie coś nowego do naszego życia. 

Polecacie jakiś sprzęt do domu czy na dwór? Może jakąś książkę? Macie inne doświadczenia z pozycjami, które opisałam? 

Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Oto najbardziej subiektywny tekst o pracy na emigracji jaki istnieje. Są osoby, które od dziecka marzą, aby kiedy tylko będzie okazja wyjechać za granicę. Inna kultura, inny język, więcej możliwości, same nowości! Osobiście nigdy nie chciałam zamienić Polski na nowoczesne i zorganizowane Niemcy czy deszczową Wielką Brytanie. Nawet Stany Zjednoczone nie robiły na mnie większego wrażenia. I nawet kiedy mama czasem mówiła o sezonowych wyjazdach, razem z tatą krzyczeliśmy stanowcze NIE! Wcale mnie nie przekonują argumenty o tym, że tam lżej, lepiej, przyjemniej i w tej zacofanej, szarej Polsce to aż strach żyć! W tym poście detronizuje wszystkie zalety pracy za granicą. Oczywiście nie mam nic przeciwko programowi Erazmus, podróżowaniu, wakacjom czy wymianie pracowniczej. Nie wyjechałabym jednak do żadnej pracy, która robiłaby mi lukę w zawodowym życiorysie tylko po to, aby kupić sobie lepsze auto.
Dlaczego emigrujemy?



Chcemy sprawdzić się w nowej sytuacji.
Nie rozumiem dlaczego sprawdzanie się za granicą jest bardziej wartościowa niż tutaj, w kraju. Dlaczego? Ze względu na to, że musisz porozumiewać się po angielsku czy niemiecku? A może dlatego, że jesteś obcokrajowcem i wielu patrzy na Ciebie spod oka? Czy wyjazd za granicę w Unii Europejskiej tak bardzo różni się od wyjazdu do innego miasta w Polsce, gdzie musisz znaleźć nowe mieszkanie i prace? Nigdzie nie musiałabym być sama, ponieważ przeprowadzałam się z moją życiową drugą połówką i czy to w  Warszawie czy Berlinie startowałabym tak samo. 

Chcemy być samodzielni.
Taka to samodzielność, że prawie nikt nie wyjeżdża sam i nie jedzie w ciemno. Załatwiony pokój ze znajomym, nagrana praca... Nie mówię, że to coś złego, ale czy na pewno jesteśmy tacy samodzielni jak nam się wydaję? Trudno się dziwić, że wyjeżdżamy tam gdzie kogoś już znamy - nic miłego siedzieć co weekend samemu w domu i nie mieć się do kogo odezwać. 

Chcemy zarabiać więcej pieniędzy.
O tak... euro i funty na koncie są bardzo kuszące - szczególnie w przeliczeniu na złotówki. Można dać się ponieść fantazji o tym, że budujemy dom bez kredytu, kupujemy najnowszy samochód pomijając leasing i nie musimy się zastanawiać czy dany sklep na pewno należy do naszej ligi. Jednak wiecie co? Nie zamieniłabym mojej pracy na lepiej płatne układanie towarów na półce czy akord w fabryce (wcale nie detronizuję tych prac - są bardzo potrzebne, ale nie pasują do mojej osobowości). Może jestem głupia, ale patrzę na pracę w perspektywie rozwoju a nie chwilowych pieniędzy. Nie jest tajemnicą, że zaczynając pracę po studiach niejednokrotnie zarabia się porównywalnie lub mniej od osób, które w pracy nie muszą się wysilić. Mimo to szukamy zajęcia zgodnego z naszym wykształceniem albo co najmniej pokrewnego, mając gdzieś że akurat w tym momencie płacą więcej przedstawicielowi handlowemu. Nie wyjechałabym pracować za granicę tylko po to, aby odłożyć trochę pieniędzy. Jest mi żal wszystkich materialistów, którzy zostawiają swoją rodzinę tylko po to, aby kupić sobie lepsze Auto.
Jeżeli jednak już bierzemy to jako argument.... Rozmawiając ze znajomymi i orientując się w zagranicznych zarobkach i pieniądzach, które są potrzebne, aby tam przeżyć wcale nie jestem pewna czy na tej emigracji jest tak różowo-finansowo, Nie jestem też przekonana czy ktoś, kto więcej zarabia w przeliczeniu na złotówki żyję lepiej, a przecież o to w tej ekonomicznej emigracji właśnie chodzi.

Chcemy, aby pracodawcy traktowali nas lepiej.
Naprawdę? Wbrew obiegowej opinii są jeszcze pracodawcy, którzy dobrze traktują swoich pracowników również w naszym kraju - wystarczy przestać wiecznie narzekać i czasem docenić to co się w życiu osiągnęło. Dodatkowo gratuluje dla wszystkich osób, które uważają, że najniższe stawki dla Polaków, mieszkających najczęściej na pokoju i wykonujących prace, których w kraju nigdy by się nie podjęli nazywają dobrym traktowaniem.
Takie opinie najczęściej wygłaszają ludzie, którzy pracowali w jednej czy dwóch firmach i prawie nic od siebie nie dali! Mówią to również Ci, którzy w kraju nie byli od 10 lat, a wcześniej pracowali u pana Edka, który uważa, że Państwo to największy złodziej, więc umowa i składki zdrowotne płacą tylko niedouczone lamusy. 

Chcemy żyć w kraju, który ma lepszy system socjalny.
Jest mi wstyd, że są rodacy, którzy podają taki argument jako dominujący w wyjeździe... To jednak wyjaśnia dlaczego naszym krajem rządzi PIS.

Chcemy nauczyć się języka obcego.
Niestety tego argumentu zdetronizować już nie umiem. Są jednak osoby, które mimo wszystko nie uczą się języka obcego albo podejmują pracę, w których nie mają styczności z obcokrajowcami lub pracują z samymi polakami. Nie można jednak ukrywać, że

Praca na emigracji nigdy nie wydawała mi się kusząca. Sama nie wiem dlaczego... Pewnie chodzi o to, że nie jestem materialistką, a może o zakorzenione od dziecka przekonania, kiedy patrzyłam na wujków i ciocię i może wydawali mi się bogatsi, ale czy szczęśliwsi? Najbardziej boli argument, że u nas to ludzie tacy smutni i nieszczęśliwi, mamy takie okropne warunki życia, a w innych państwach to tylko sielanka. Jeżeli nasz naród należy do smutniejszych to jesteśmy tacy na własne życzenie! Wiecie co? Ja też taka jestem, lubię czasami ponarzekać... Nawet jeżeli nie mam powodu - robię to dla zasady. Emigracja jest i będzie, masowa fala wyjazdów w chwili obecnej należy już raczej do historii...
Pracowaliście za granicą? Widzicie w tym inne zalety, których nie krytykowałam w tym poście?
Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
W zimne poranki oglądanie TVN Turbo jest dla mnie obowiązkowe, mimo że naprawdę nie przepadam za bezsensownym gapieniem się w telewizor. Stacja nagrywa naprawdę fajne programy i mimo, że sami się tak reklamują nie uważam, że to TV tylko dla mężczyzn. Ze względu na częste powtórki przełączając ten program raz na jakiś czas można obejrzeć niemal wszystkie dostępne propozycję. Czasem zdarza mi się też oglądać powtórki

Chciałabym przedstawić Wam mój osobisty ranking programów w TVN TURBO 

Są to bardzo subiektywne opinie z perspektywy motoryzacyjnego laika - kobiety. W rankingu biorę pod uwagę tylko programy rodzime, emitowane w sezonie wiosennym bieżącego roku. Pominęłam propozycję, które nie budzą we mnie zbyt wielu reakcji.

+3. Automonaniak
Mówi się, że to Polski odpowiednik Top Gear, jednak kiedy raz obejrzysz ten program zobaczysz, że ma on zupełnie inną formułę (oczywiście jeżeli masz do czego porównywać). Zamiast angielskiego poczucia humoru mamy merytoryczne testy okraszone męskim żartem o zabarwieniu rywalizacji. Czytając komentarze na oficjalnej stronie TVN można uznać, że to jedna z najbardziej znienawidzonych propozycji stacji, ale oglądalność i ilość sezonów zupełnie temu zaprzecza. Subiektywnie bardzo lubię ten program. Jest odpowiedni dla laików i zaawansowanych, jeżeli tylko nie zadzierasz zbyt mocno nosa i nie uważasz, że jesteś super ekspertem, któremu nie wypada tego oglądać, tak po prostu - dla zasady. 

źródło

+2. Zakup kontrolowany 
Kornacki - osoba z ekipy TVN Turbo, którą z chęcią bym poznała. Poziom jego popularności wzrósł po tym, jak podczas testów aut z Małgorzatą Sochą urwał drzwi od Maserati. Dla ciekawych: można sobie obejrzeć na Youtube. Dodatkowo to osoba, która w prosty sposób przekazuje wiedzę, o czym można się przekonać oglądając ZK Pierwszy Samochód. Polecam to szczególnie osobom, które rzeczywiście będą kupowały pierwsze cztery kółka w swoim życiu. W ZAKUPIE KONTROLOWANYM można obejrzeć naprawdę bardzo szeroki przekrój samochodów i poznać subiektywne odczucia kupujących, dotyczące nie tylko nowych i drogich aut.

źródło

+1. Samochód marzeń - kup i zrób
Program o ludziach z pasją przechodzących przez trudne remonty aut z Adamem Klimkiem - mechanikiem z ogromną wiedzą, który jednak potrafi szukać pomocy u innych fachowców (i po tym właśnie poznać można profesjonalistę, że nie uważa się za osobę, która wie wszystko). Właściciele wybranych aut naprawdę kochają swoje samochody, nawet kiedy nikt inny nie uzna ich za klasyk dopóki do nich nie wsiądzie i nie poczuję ich mocy (np. w tym sezonie VW G40). Z tego programu dowiesz się co nieco o starszych samochodach, poznasz ich częste awarię i nakręcisz się na kupno czegoś dla siebie i nie mówię tu o miejskim aucie z małym silnikiem.


źródło


-1. Będzie Pan zadowolony
Co prawda od kiedy kolejne edycje prowadzi Adam Klimek to program zyskał na wartości (ale to wcale nie obiektywna ocena tylko sympatia do prowadzącego). Jednakże nadal uważam, że często jest to bicie niepotrzebnej piany i negatywne opinie o mechanikach cokolwiek by nie powiedzieli i zrobili. Wieczne można usłyszeć krytykę za używanie komputerów - dlaczego nie mają próbować, jeżeli to środek diagnostyczny? Człowiek w pracy ma swoje procedury i jeżeli ma szansę zyskać czas dzięki gotowemu rozwiązaniu problemu to dlaczego nie ma z tego korzystać? Zdarza się też podkładanie nogi, czyli jedną awarię powoduje kilka rzeczy. Najbardziej jednak denerwuje mnie lektor (może nawet nie on, jak teksty, które wypowiada) - przesadna złośliwość i naśmiewanie się z mechaników jest po prostu niesmaczne. Naprawdę nigdy nie przeklinacie w swoim gronie, nawet kiedy się wkurzycie? Nie opowiadacie głupich historii, kawałów i sytuacji z życia? Za to własnie najbardziej obrywa się mechanikom od lektora - odnoszę czasem wrażenie, że mówi się o nich jak o ludziach gorszej kategorii.  

-2. Odjazdowe bryki braci Collins
Czasem myślę, że ten program o braciach został nagrany tylko po to, aby pokazać, że tam, na magicznych wyspach komuś się udało. Dlaczego nie przepadam za tą propozycją? Główne przeróbki to naklejenie folii i delikatny tuning estetyczny z dopisaną historią właściciela pojazdu, który musi być bardzo ważnym człowiekiem. Może kogoś to rajcuje - mnie zdecydowanie nie. 


-3. Absurdy drogowe
Pierwsze kilka odcinków było nawet śmieszne. Absurdów na polskich drogach nie brakuje. Niestety łatwo się zapędzić i wypominać urzędnikom przygotowywanie infrastruktury na przyszłość, ronda z wjazdem w pole, przejścia dla pieszych na nieruchliwych ulicach itp, itp. Niestety wiele z absurdów jest zwyczajnie naciąganych i nikt inny nie uznałby ich za coś głupiego. Prowadzący też jakoś mnie nie kupili. 


Oglądacie tego typu programy?  Macie inne typy
Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Newer Posts
Older Posts

CZEŚĆ

no title

KOBIETA TECHNICZNA to blog o stylu życia. Pewnego dnia postanowiłam sobie, że lenistwo tłumaczone brakiem czasu nie jest dla mnie. Wchodzisz w to?

Ja kobieta, konstruktor, żona, opiekunka dwóch psów i wkrótce matka (niekoniecznie w wymienionej kolejności). Kobieta o niekobiecym podejściu do wielu spraw. PRZECZYTAJ WIĘCEJ O BLOGU i O MNIE


Obserwuj!

  • facebook
  • instagram
  • bloglovin

Polub blog na FB

Kobieta techniczna

Archiwum

  • ►  2018 (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ▼  2017 (25)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (6)
    • ▼  czerwca (6)
      • Zanotuj swoje postępy w odchudzaniu - darmowy plik...
      • Co wspólnego mam z TATĄ?
      • Jak nauczyć się specjalistycznego programu kompute...
      • Ocena przydatności gadżetów związanych z odchudzaniem
      • Zalety pracy na emigracji w krzywym zwierciadle
      • Subiektywny ranking programów w TVN Turbo
    • ►  maja (3)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates