• Strona główna
  • O MNIE
  • O BLOGU
  • KONTAKT
  • KATEGORIE
    • SUBIEKTYWNIE
    • ZDROWY TRYB ŻYCIA
    • PODSUMOWANIE
    • TECHNICZNIE
    • TECHNICZNA CIĄŻA
facebook instagram Bloglovin

Kobieta techniczna

Wydawałoby się, że o kobietach w męskich zawodach napisano już wszystko. Artykuły bardzo często pojawiają się na popularnych portalach, ponieważ są kontrowersyjne i wzbudzają cały czas sporo emocji. Bardzo łatwo jest anonimowo krytykować. Jeżeli stoisz przed rozpoczęciem kariery w męskim zawodzie odpuść sobie czytanie komentarzy - wierzę, że osoby tak chętnie używające wyrażenie babochłop i wygłaszające tezy, że kobieta powinna prać, sprzątać i gotować nie znaleźli szczęścia w życiu i przez to są tak bardzo zgorzkniali. Chciałabym jednak odczarować męskie zawody, w których podobno tak trudno jest walczyć o swoje kobietom, w których zawsze zajmujemy niższe stanowiska, a koledzy są dla nas nieznośni.

Zanim przejdziesz do dalszej części artykułu musimy wyjaśnić sobie kilka rzeczy, które chce wyraźnie zaznaczyć, aby potem nie było niedopowiedzeń:
a) nie jestem z tych kobiet, które będą bez koszulki strajkować o równouprawnienie, nie mam nic przeciwko temu, że wejdę do pomieszczenia po mężczyźnie, ani nie wymagam, aby to oni dźwigali za mnie zakupy, 
b) nie upieram się, że między płciami nie ma żadnych różnic - owszem są, ale zbyt często je generalizujemy,
c) nie chce namawiać wszystkich kobiet do męskich zawodów i oczywiście nie jest to dobra droga dla każdego. Chce pokazać Ci, że jeżeli gdzieś w Tobie kiełkuję ta myśl to głównie Ty sama jesteś dla siebie największym przeciwnikiem - nie społeczeństwo, nie rodzina i nie mężczyźni. 



Klasyka motywacji,
czyli jak inni chcą decydować za Ciebie i jakie przekonania tkwią w społeczeństwie?

Najpierw kilka cytatów z życia wziętych, które utkwiły mi w pamięci. U mnie w rodzinie i najbliższym otoczeniu znalazłoby się parę osób, które chętnie dzielą zawody na męskie i damskie. Tego się nie pozbędziemy i nie uważam, abyśmy musiały się tym przejmować. Mnie bardziej denerwowały teksty w stylu: w naszym kraju po studiach wszyscy pracują w McDonaldzie albo biedują do śmierci.  Dlaczego miałabym się przejmować generalizowaniem skoro nie o płeć a predyspozycję i umiejętności tutaj chodzi?

"Jak to będziesz kierowcą ciężarówki? Wiesz, że kierowcy wyjeżdżają z domu na długie tygodnie? Śpią w szoferkach, jedzą byle co? Nie, nie. To nie zawód dla kobiety." - oczywiście, ponieważ o ile usprawiedliwione jest, że mężczyzna wyjeżdża w siną dal zarabiając na rodzinę i postrzega się to jako bohaterstwo to kobieta w młodym wieku już powinna myśleć o tym, że zaraz będzie miała dzieci i męża, co oznacza, że powinna pilnować domu i własnej spódnicy.

"Księgowa to dobry zawód dla kobiety. Pracujesz 7-15, masz stałą pensję, wychodzisz z pracy i nic cię nie obchodzi" - co najbardziej zadziwiające usłyszałam to od kobiety, ale w gruncie rzeczy dlaczego to niedobry zawód dla mężczyzny? 

"Policjantka? Będziesz się za niebezpiecznymi facetami uganiać, po nocach i z pistoletem? Mam nadzieję, że Ci przejdzie" - kobieta nie może się uganiać za przestępcami, ponieważ to niebezpieczne, ale facet w Policji to powód do dumy. Moja rodzina przez 11 lat trzymała kciuki, aby ten zapał mi przeszedł i rzeczywiście zmieniłam zdanie, ale była to moja decyzja. 

"Mój by mi nigdy nie pozwolił pracować z samymi mężczyznami" - nie? Co by zrobił? Nie wygłaszam jednak nigdy komentarza, ponieważ w jakimkolwiek zawodzie nie pracujesz będziesz spotykała różnych ludzi i to i jednej i drugiej płci. 

I wybaczcie mi, ale będę bronić tutaj mężczyzn - zazwyczaj to my same lub siebie nawzajem tak klasyfikujemy.

Przekonania w społeczeństwie


W badaniach prowadzonych przez CBOS w 2010 roku (dostęp tutaj) pytano ankietowanych o to w jakich zawodach lepiej sprawdzają się kobiety, w jakich mężczyźni, a gdzie płeć nie ma znaczenia. Mimo nacisków i oficjalnych stanowisk, w których kobiety uważa się za zawodowo równe (i chyba żaden wykształcony i obyty człowiek nie będzie oficjalnie grzmiał, że my się do czegoś tam nie nadajemy...) to jednak nadal większość osób twierdzi, że lepszych chirurgiem, policjantem, elektronikiem i informatykiem jest facet. Kobieta za to dominuje jako lepsza sprzątaczka, sekretarka i opiekunka dla dzieci. Byłabym bardzo kiepska w tych zawodach, a moja praca jako sprzątaczki miałaby wartość ZERO. Ciężko nie zauważyć, że są to zawody zdecydowanie mniej płatne. Pociesza jednak fakt, że stereotyp - naukowiec i szef to zawsze facet nie ma już racji bytu i tutaj większość osób stwierdza, że płeć nie ma znaczenia - to bardzo się w ostatnim czasie zmieniło. 

Ambicje rodziców
W tej samej ankiecie pytano również badanych o wymarzony zawód dla swoich dzieci. Chociaż oczywiście dominuje klasyka gatunku: lekarz  i prawnik i to niezależnie od płci, to o ile wielu rodziców chciałoby, aby ich syn został inżynierem lub informatykiem/programistą to w przypadku kobiet dominuje dentysta i nauczyciel. Moim zdaniem dziecko powinno samo wybrać własną profesję i nigdy nie przyszło mi do głowy, aby już teraz myśleć o przyszłym zawodzie mojej córki. W pracy spędzamy naprawdę sporo czasu i powinniśmy wybrać to co lubimy. 

Twój największy wróg przy wyborze zawodu
nie kto inny jak Ty sama

Szukając pracy miałam w sobie sporo wątpliwości. Chciałam rysować, wiedziałam, że to kocham i nie znudzi mi się po ośmiu godzinach, ale... oczywiście jęczałam. Nachodziły mnie wątpliwości czy nie szukać pracy w sprzedaży. Widzicie? Sama na siebie zarzuciłabym sieć, więc łatwo być mądrym po niemal trzech latach pracy zawodowej, gorzej na początku. W tym punkcie sporo miejsce poświecę swoim prywatnym doświadczeniom - nie wiem jak to jest w innych zawodach. Możliwe, że gdzieś indziej kobiety spotkały się z dyskryminacją i gorszym traktowaniem. Moje obawy okazały się bezpodstawne i niestety więcej niż w pracy szowinistycznych tekstów usłyszałam na studiach. 

Jak ja się odnajdę w 100% męskim środowisku? 
Mimo wszystko kobiety lubią kółka wzajemnej (choć często fałszywej) adoracji i ploteczki przy kawusi. Nie jestem szczególnie kontaktowa oraz cechuje mnie nieśmiałość przed obcymi ludźmi. Wyobrażając sobie pracę bałam się, że nie będę umiała się przełamać w rozmowie, wciąż będzie mi drżał głos i nie będę wiedziała co powiedzieć. Było to bezpodstawne! Problem braku umiejętności rozmawiania z innymi ludźmi rozwiązała potrzeba - co innego plotkować o pogodzie, a co innego iść do kogoś z konkretnym tematem. Oprócz tego szybko poznasz większość osób i ostatecznie będziesz się cieszyła, że omijają Cię rozmowy w stylu: "Kaśka chyba przytyła, a Anka powiększyła usta". Brak głupich tematów na przerwach uważam za największy towarzyski plus mojej pracy.

Wszyscy będą mi patrzyli na ręce podwójnie i oceniali przez pryzmat płci.
Nie wiem skąd się wzięło u mnie przekonanie, że to mężczyźni oceniają nas bardziej z góry. Oglądałam program Kossakowski.Inicjacja. Prowadzący próbował w nim różnych zawodów - był na budowie, obsługiwał skomplikowane maszyny, wszyscy wypowiadali się o nim dobrze lub co najmniej widzieli potencjał. Gdzie poradził sobie najgorzej zdaniem przełożonej? W markecie, gdzie jego zadanie polegało na układaniu owoców.  Była to jedna z niewielu przełożonych - pań i wypowiadała się o nim w tonie niezdolnego, powolnego lenia, który nie nadaje się do tej pracy. Wyobrażacie sobie, że oceniła to w ciągu maksymalnie kilku godzin? Nie ma reguły na to kto ocenia Cię w pracy surowiej. Może się jednak okazać, że duża część Twoich kolegów wcale nie będzie zainteresowana prowadzeniem Twojego dzienniczka ucznia. 

Zawsze będę traktowana gorzej od moich kolegów.
Byłam przez długi czas najmłodsza w biurze, więc też moje kompetencje i doświadczenie było mniejsze niż innych. Nie czułam się traktowana gorzej. Większość osób miała do mnie bardzo miłe podejście, pomagali i odpowiadali na pytania (mimo, że miałam wewnętrzną blokadę, aby je zadawać). Nigdy nikt nie dał mi do zrozumienia, że nie ma dla mnie czasu, albo coś powinnam już wiedzieć i przez to jestem niekompetentna. 
Z dyskryminacją kobiet spotkałam się raz i to ze strony pracownika, który zwolnił się. Była to osoba narodowości Ukraińskiej, ale to akurat w tej historii nie ma znaczenia. Pan przyszedł do biura po podwyżkę, a jego jedynym argumentem było, że: "nie będzie zarabiał mniej niż kobieta!". Nie przeszkadzało mu, że wszystko słyszałam (chociaż to akurat nie do mnie się porównywał). Jak się historia skończyła? Kierownik mu powiedział, że może iść do kadr i zanieść wypowiedzenie. Sam też był tym zachowaniem zniesmaczony. Sama nigdy nie odczułam, abym była traktowana gorzej.

Nikt nie będzie chciał mnie zatrudnić!
O ile z docinkami kolegów na początku można sobie radzić, to jak poradzić sobie z wątpliwościami w stylu "i tak mnie nikt nie zatrudni?". Miałam przyjemność prowadzić wstępne rozmowy rekrutacyjne do działu technicznego. Szukaliśmy kogoś bez doświadczenia zawodowego, świeżo po szkole. Mężczyźni byli bardzo pewni siebie, kobiety zjadał widoczny stress mimo, że rozmowę prowadziłam ja - sympatyczna, niemal równolatka i starałam się nie dolewać oliwy do ognia. Prawie wszystkie kobiety (oprócz tej, którą ostatecznie zatrudniliśmy) nie martwiły się pensją i była im ona obojętna "najniższa krajowa będzie OK". W tej sytuacji naprawdę powinno nas dziwić, że zarabiamy mniej?  

Spotkaliście się z dyskryminacją kobiet w męskich zawodach czy może też je polecacie? Nie będę pytała czy ktoś uważa, że są prace, które powinny zostać typowo męskie, ponieważ mam nadzieję, że nikogo takiego tutaj nie ma. Może któraś z Pań wykonujących męski zawód chciałaby się podzielić swoją historią? Zapraszam do kontaktu, może uda nam się odczarować więcej grup zawodowych. 
Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Wyszukiwarka Google to potężne narzędzie, które właściwie nie ma sensownej konkurencji na rynku. Kiedy próbujemy poszukać jej wad może nic nie przychodzi nam do głowy, jednak po dłuższym zastanowieniu - niejednokrotnie zawodzi. W Google znajdziesz wszystko... i nic. Dotrwaliśmy czasów, kiedy każdy może napisać w Internecie to co chce i odpowiednio to pozycjonować, więc kiedy szukam czegoś konkretnego i bardziej specjalistycznego to zazwyczaj kończy się fiaskiem lub też z drugiej strony tych informacji jest tak dużo, że bardzo trudno je sensownie podzielić i zweryfikować. Pisałam o tym już przy okazji postu Jak nauczyć się specjalistycznego programu komputerowego. Artykułów o tym jak w Google szukać powstało całe mnóstwo (chociaż oczywiście z poszukaniem naprawdę pełnego i merytorycznego jest już problem), ja jednak postanowiłam podejść do tematu nieco subiektywnie. Co trudno znaleźć w wyszukiwarce Google?



Specjalistyczna wiedza naukowa
Kiedy jesteś na pierwszym roku studiów bez problemu poszukasz bardzo dużo informacji np. o matematyce wyższej, całkach i podstawach fizyki. Wyszukiwarka Google może i była zbawienna na początku, ale potem niestety przestała wystarczać. Im bardziej specjalistyczna wiedza tym większy problem. Poszukaj mi sprawdzonych informacji o spawalnictwie czy nawet materiałach konstrukcyjnych (co mnie zupełnie zaskoczyło, ponieważ przecież je sprzedaje się w hurtowniach!). Na pierwszych stronach wyszukiwarki oczywiście oferty pracy i sprzedaży bez porządnej specyfikacji, z której mogłabym się czegoś dowiedzieć. Właśnie na studiach przeżyłam największe rozczarowanie GOOGLE. W pracy też raczej mi ona nie pomagała.

Co może pomóc?
1. Alternatywne wyszukiwarki i bazy artykułów naukowych
Z technicznej strony artykuły naukowe polecam wyszukiwać w BAZTECH. Sama korzystałam z niej przy pisaniu swojej pracy dyplomowej i naprawdę się sprawdziła. Niestety będzie ciężko zrobić z jakiegoś materiału np. prezentację, ponieważ to artykuły, a nie źródła wiedzy, które traktowałyby o czymś od podstaw.
Alternatywne wyszukiwarki możecie poznać w poście Joanny Wrycza-Bakier - Gdzie szukać zasobów naukowych w Internecie. Dodatkowo spisy poszczególnych baz danych z artykułami naukowymi i właśnie wyszukiwarkami są umieszczane na stronach bibliotek uniwersyteckich np. Biblioteki Uniwersytetu Jagielońskiego, Biblioteka Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Spis stron z artykułami naukowymi możecie znaleźć również na stronie EBIB-u - zarówno bazy zagraniczne jak i Polskie.
2. Książki i materiały edukacyjne uczelni
Ogólnie jetem zdania, że strony uczelniane są bardzo dobrym źródłem wyszukiwania sprawdzonych materiałów np. do pracy czy właśnie na uczelnie. Zasoby uczelniane na temat podstaw różnych przedmiotów doceniłam najbardziej właśnie pracując, kiedy musiałam odświeżyć dziedzinę, która jakimś dziwnym sposobem się zakurzyła.
Jednak naukowa wiedza to nie tylko artykuły i rzeczy potrzebne na studiach! Zawsze byłam zdania, że najbardziej wiarygodnym źródłem są książki! O ile mogę sobie wyobrażać, że w Internecie opublikować może każdy i to nawet największe głupoty to chce wierzyć, że książka pod którą podpisał się autor, wydawnictwo i jeszcze kilka osób jest jak najbardziej wiarygodna. Nic nie zastąpi papierowego słowa pisanego, ale w dzisiejszych czasach nie należy się ograniczać jedynie do księgarni. Skąd można pobrać darmowe e-booki?
E-Publikacje nauki Polskiej
Jeżeli korzystasz z księgarni to wiesz, że książki specjalistyczne, służące do nauki są bardzo drogie. Tymczasem w darmowych publikacjach znalazłam: Mowa w przestrzeni publicznej. Ćwiczenia z komunikacji, Nowoczesne kształcenie z wykorzystaniem technik multimedialnych - możliwości i przykłady, GMO w świetle najnowszych badań.
Ebookpoint
Wystarczy się zarejstrować, aby zyskać dostęp do dość obszernej bazy z e-bookami i za darmo poczytać np. Jak założyć bloga - poradnik dla początkujących blogerów lub o Biznesie we współczesnej gospodarce
Wyszukiwarka książek Google
Szczerze mówiąc akurat ona trochę mnie irytuję, ponieważ jak już coś dla siebie wyszukam to zawsze okazuję się, że to akurat fragment. Może się jednak okazać przydatna w decyzji o kupie danej pozycji.
3. Kontakty
Zdecydowanie łatwiej zadzwonić lub napisać e-maila do konkretnego sprzedawcy. W przypadku studiów przyda się ktoś w wyższego roku lub inny autorytet, z którym można się skutecznie kontaktować.

Medycyna
Próbowaliście się kiedyś diagnozować w Internecie? Masakra, prawda? Jeżeli właśnie boli Cię głowa to prawdopodobnie znaczy, że kiedyś umrzesz. Jako pierwsze strony wyszukiwarka podaje linki do forum (ogólnie tzw. gównoburza - każdy słyszał co innego i co innego twierdzi, mimo że lekarza nie widział od 10 lat). Obok tego materiały z WP lub ONET, które dla mnie są jednak źródłami rozrywki (ogólnie ich unikam) niż jakiejkolwiek wiedzy.

Co może pomóc?
1. Wizyta u lekarza
To pierwsze co się nasuwa, ale niestety niezbyt często stosowane, co patrząc na kolejki lub koszty leczenia wcale mnie nie dziwi. Z drugiej strony czasem zdecydowanie pewniej i szybciej byłoby poczekać spokojnie na swoją kolej lub wydać pieniądze.
2. Pod artykułem podpisał się lekarz lub inny autorytet
Wierzę, kiedy pisze coś Nicole Sochacki Wójcicka i czuję się spokojna jeżeli na jakimś portalu podpisał się lekarz z tytułem naukowym. Mimo zaufania uważam, że najważniejsze to nie nad-interpretować i nie dopasowywać teorii do tego co samemu chcielibyśmy w danym miejscu wyczytać - sami jesteśmy sobie największymi wrogami.

Wybór produktów\sklepów
Wybór produktów wcale nie jest łatwy i tutaj pozycjonowanie również zniszczyło Google. Ciężko poszukać opinię, które pomogą nam zrobić zakupy. Nie mówię tutaj o wyższości Zary nad Stradivariusem ale poszukiwania np. odpowiedniego czujnika gazu i czadu czy elektroniki - wcale to nie jest łatwe i wymaga czasu. Mam wrażenie, że jeszcze kilka lat temu, kiedy te zakupy takie popularne poszukiwania były o wiele prostsze.

Co może pomóc? 
1.Cierpliwość
Warto skorzystać z wielu źródeł, zweryfikować różne opinie, poszukać instrukcję i techniczne opisy. Poświęćmy trochę czasu zanim klikniemy w pierwszy link, który został opłacony w Google.
2. Triki w wyszukiwarkach
Najbardziej czytelny i konkretny artykuł w tym zakresie napisał Łukasz Majchrzyk na Mobirank - też jesteście zdziwieni jak mało wiecie na ten temat?

Wiedza o dzieciach
Nie wiem jak inne matki, ale ja zaczynałam ciąże kompletnie zielona i chciałam się dużo o dzieciach dowiedzieć. Niestety w tak bardzo popularnym temacie wyszukiwarka internetowa zawiodła! Na pierwszych miejscach królują linki do forum internetowych i postów na blogach. Największy problem miałam z wyprawką i nadal jeszcze szukam co będzie dla mnie odpowiednie. Na co drugiej stronie jest 10 postów na ten temat, ale ja chciałabym wiedzieć co jest mi absolutnie niezbędne, a co jest tylko dodatkiem, którego kupno mogę rozważyć, a nie muszę w zależności jakie będzie moje dziecko. Myślałam, że YouTube będzie bardziej obrazowe, tymczasem na co drugim filmie łóżeczko jest wyłożone ochraniaczami, które owszem - pięknie wyglądają, ale dla noworodka są zupełnie nie polecane. O dzieciach pisze w Internecie co druga matka i Boże broń nie jest to zarzut do blogów parentingowych, które uwielbiam i namiętnie od początku ciąży czytuję tylko raczej do wyszukiwarki, która nie sortuje odpowiednio wiedzy.

Co może pomóc?
1. Blogi eksperckie i polecane
Blog Srokao został mi polecony na szkole rodzenia, o Mamieginekolog pisałam już wyżej, ufam również ZapytajPołożną, ponieważ swoją wiedzą dzielą się tam specjaliści.
2. Książki
Trochę przesadziłam z ilością kupionych na ten temat książek, ale to będzie temat na osobny post, ponieważ gdybym tutaj zaczęła to wypisywać to wszyscy usnęliby z nudów. Nie zmienia to faktu, że jednak książki - aktualne wydane i napisane przez autorytety są niezastąpionym źródłem wiedzy.

Najbardziej zaciekawił mnie fakt, że kiedy w okienko wpiszemy "wady wyszukiwarki Google" to właściwie nic nie znajdziemy. Nikt o tym nie napisał czy może zostało to wykluczone? Oczywiście nie namawiałabym nigdy nikogo, aby przestał korzystać z Google - to bardzo potężne narzędzie, które mimo swoich wad więcej ma jednak zalet.
Was w czym Wujek Google zawiódł? Może nie macie takich problemów?

Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Jak dorobić się miliona w weekend? Zagrać w Milionerów. Niestety o ile w telewizji można rzeczywiście zarobić to tutaj nikt nie wypłaci Wam gotówki, ale i tak jest fajnie! Lubicie gry planszowe? Chyba jestem bardzo dziecinna, ponieważ zarówno jak do gier komputerowych lubię wracać również do planszówek. Chociaż w standardowego chińczyka nie grałam już bardzo dawno to nie mam nic przeciwko rozgrywkom, dzięki którym mogę się rozwijać, ale też oderwać na jakiś czas od świecących monitorów, które otaczają nas z każdej strony (jak nie komputer to telefon i to jeszcze do spółki z wiecznie włączonym telewizorem). Nasz najnowszy nabytek to Milionerzy - dostaliśmy w prezencie świątecznym i powiem szczerze, że to był strzał w dziesiątkę! Chociaż nie jest to gra, która zajmuję najwyższe miejsca w rankingach to znalazłam w niej więcej plusów niż minusów. Jakich? Czytajcie dalej!

O technicznych aspektach gry (co w opakowaniu, dla ilu osób, ile kosztuję...) nie będę pisała - możecie sobie przeczytać tutaj. To nie jest reklama, ale nie widzę powodu, dla którego miałabym to wszystko kopiować. Wolę skupić się na własnych subiektywnych odczuciach.

+ Świetne wykonanie
Można byłoby powiedzieć, że piękne wykonanie wcale nie jest najważniejsze, ale nie mówcie mi, że Was to nie przekonuje. Ja byłam zachwycona porządnym, pachnącym pudłem z grubej tektury, które nie wygląda jakby zaraz miało się rozpaść i sztywnymi kartami z pytaniami. Najbardziej jednak zakochałam się w kasetkach, które widzicie na zdjęciu poniżej (w które można włożyć pytanie, zaznaczyć odpowiedź, a potem ją sprawdzić odwracając kartę). Chwyty marketingowe widocznie na mnie działają, ponieważ byłam przekonana, że mam do czynienia z porządnym produktem i to jeszcze zanim zaczęłam grać.
+ Jasne zasady gry
Choć nie jest to najważniejsze i mam świadomość, że każdy jest w stanie przeczytać porządnie instrukcję do gry to w sklepie łatwiej przekonać się do czegoś, co jest znane i co umiemy ocenić. Tak jest z Milionerami - nawet jeżeli nie jesteśmy fanami programu telewizyjnego to jednak każdy oglądał go choć raz i wie o co w nim chodzi.

+ 660 pytań
Wiele osób zapewne grało w Milionerów w mobilnej wersji na telefon i może nie widzieć powodu dla którego ma wydawać około 100 złotych na pytania, których nie idzie wymienić. Ja uważam 660 pytań za plus, ponieważ fizycznie widzę, że to naprawdę dużo. Oprócz tego pula pytań nie jest rozdzielona równo - tekturek za 500 zł jest 90, a tych za 1 000 000 już tylko 30 - graliśmy w to kilkanaście razy i nigdy nie udało nam się wygrać miliona. Ilość pytań jednak ktoś przemyślał.

+ Można grać w dwie osoby
Wiele gier dla dorosłych jest skomplikowanych, pięknych i pociągających. Nigdy jednak nie sięgam po takie, w które nie można grać w dwie osoby. Dlaczego? Rzadko grywamy w większym gronie i choć modne jest spotykanie się na rozgrywki, kiedy nie widzę kogoś dłuższy czas to wolę wypić z nim kawę i porozmawiać. Chociaż w instrukcji napisane jest, że grać można w 2-4 osób to równie dobrze poradziłabym sobie sama (minus tylko taki, że szybko nauczyłabym się pytań).

+ Rozwija
Fanką Chińczyka byłam bardzo krótko, ponieważ nic nie wnosiła. Ileż to razy można liczyć do sześciu? W końcu to się nudzi. Gra w Milionerów jest jedną z tych, które rozwijają: poszerzają wiedzę z bardzo różnych dziedzin, często ciekawostek, których w innym wypadku nigdy byśmy się nie dowiedzieli.

+ Można sobie wypisać czek

Gadżety, gadżety! Kto ich nie lubi? To jeden z nich. Oprócz elementów potrzebnych typowo do gry w opakowaniu znajdziemy czeki i karty z ciekawostkami dotyczącymi telewizyjnej wersji Milionerów. Obiecuję Wam, że wypiszę sobie wirtualny czek jak tylko pierwszy raz wygram milion.

- Równy poziom wiedzy w rodzinie
Chociaż z Danielem mamy nieco inne zainteresowania i zupełne różne zawody to okazało się, że wiedzę, która jest potrzebna do tej gry mamy bardzo podobną i często odpadamy na tym samym pytaniu. Ogólnie uznaje to za minus, chociaż gdybym za każdym razem porządnie przegrywała to odezwałaby się we mnie jedynaczka, która miałaby ochotę rzucać kartami po pokoju :).

- Nie pograsz z dziećmi
Wydaję mi się, że nie jest to gra familijna. Nie znam się na rozwoju dzieci, ale myślę, że wiek 12 lat jako ograniczenie jest dość rozsądny. Nie grałabym w to z młodszym dzieckiem, ponieważ zapewne szybko by się zniechęciło. Nie jest to gra, która ćwiczy konkretnie jakąś umiejętność tylko wymaga wiedzy. 

- W końcu poznasz całą pulę pytań
Niestety to jest nieuniknione. W końcu rozegrasz całe 90 partii gry i będziesz znać każde pytanie. No dobrze, może pojedyncze zapomnisz, ale z większością nie będziesz mieć problemów. To jak z grą państwa i miasta - w końcu znamy wszystko i się nudzi. To największy minus w stosunku do internetowych wersji. Fani gry są nieco zawiedzeni, że nie idzie dokupić osobno kart z pytaniami i byłby to moim zdaniem super pomysł na dodatkowy zarobek. Patrząc jednak, że w poprzedniej wersji nie doczekaliśmy się dodruku to i tym razem raczej nie ma co na to liczyć. 

- Trudno wykorzystać koła ratunkowe
 Kiedy gramy w dwójkę właściwie nie korzystamy z kół ratunkowych, mimo że zapewne wygralibyśmy z nimi więcej. Chociaż ciężko mi wyobrazić sobie jak producenci mieliby to inaczej rozwiązać to jednak koła ratunkowe nie działają.

Ile najwięcej wygraliście w wirtualnych Milionerach (czy to na telefonie czy w grze planszowej)?Jakie są Wasze ulubione planszówki? W moim rankingu obok Milionerów wygrywają Scrabble. Mam również kilka innych klasyków w domu i mam nadzieję poszerzyć moją kolekcję. O tym czym kieruję się wybierając gry planszowe możecie przeczytać na profilu Kobiety Technicznej na Facebooku.
Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Gracie czasem w gry komputerowe? Ja chyba nigdy z tego nie wyrosnę i już standardem jest, że na Święta zawsze dostaję coś świeżego i wcale mi nie wstyd, że to trochę dziecinne. THE SIMS 4 mam już co prawda dwa lata, ale cały czas chętnie do nich wracam i mam wrażenie, że nie nudzi mi się, ponieważ nie idzie jej "przejść", a warianty rozgrywki można dowolnie modyfikować. Oczywiście jest kilka punktów w tej grze, które bym dodała, widzę też sporo wad w stosunku do chociażby drugiej części popularnej serii, ale to nie zmienia faktu, że nadal ją uwielbiam. The Sims jest podobno najpopularniejszą symulacją życia, ale nie oszukujmy się - wiele istotnych życiowych spraw jest znacznie uproszczona i bardziej przewidywalna niż normalnie. Kilka dni temu przyszło mi do głowy, aby zupełnie na luzie podzielić się z Wami rzeczami, które z gry przeniosłabym do normalnego życia. 

1. Oferty pracy w każdym zawodzie dostępne od ręki!

 W TSII czasem trzeba było czekać kilka dni, aż pojawi się wymarzona kariera naszego Sima. W  prawdziwym życiu codziennie przeglądasz oferty na kilku lub kilkunastu stronach internetowych, zajmuję Ci to czasu, jakbyś pracował na pełen etat (tylko, że bez pensji, ale za to z porządną dawką demotywacji), a i tak nie możesz trafić na ogłoszenie, które przekonywałoby Cię w 100%. W The Sims 4 te drobiazgi Cię nie obchodzą. Możesz zacząć dowolną karierę w każdym momencie życia. Nie musisz zawracać sobie głowy CV, rozmowami kwalifikacyjnymi czy chociażby żmudnym przeszukiwaniem Internetu, nie mówiąc już o wizytach w poszczególnych firmach. Nie czekasz z niecierpliwością na telefon, który często mimo obietnic nie dzwoni. Zaraz po kliknięciu w "ptaszek" dostajesz zadanie i zaczynasz następnego dnia. Marzenia!

2. Jasne zasady awansu

Gdyby to w życiu było tak prosto! Z pewnością przy poprzednim punkcie odezwałoby się sporo osób, które zauważą, że żadna filozofia poszukać pracy roznosiciela gazet czy zaczynać na zmywaku za marną pensję. Musiałabym się z nimi niestety zgodzić! Tylko w prawdziwym życiu roznosilibyśmy te gazety przez najbliższe dwa lata albo do poszukania innej pracy, kiedy to nagle pracodawca przypomniałby sobie, że u niego pracujesz i jesteś super wartościowy! Nikt razem z umową nie daję Ci listy umiejętności, które musisz codziennie ćwiczyć i nie narzuca nastroju, w którym masz chodzić do pracy. Nawet jeśli sobie taką listę sporządzisz i będziesz się jej trzymać na wszelkie możliwe sposoby to wcale nie gwarantuje sukcesu. W TS nie ma z tym żadnego problemu - w początkowych etapach kariery awansujesz codziennie, a potem co kilka dni, śledząc na bieżąco pasek oceny pracy, więc dokładnie wiesz, kiedy spodziewać się przypływu gotówki. W prawdziwym życiu (co najmniej w moich doświadczeniach) bywa tak, że awans dostajesz niespodziewanie, ale i tak, że czujesz się jak na skrzydłach, a mimo to nikt nie chce tego zauważyć. 

3. Poznawanie nowych osób i przyjaźnie są takie proste!

Ostatni raz podeszłam i przedstawiłam się nieznanej mi osobie na studiach - w momencie, w którym byłam pewna, że studiuje razem ze mną i nadzieją, że nie zrobię z siebie wariatki. No i oczywiście w pracy - od czego też nie mogłam się wywinąć. Raczej nie poznaję ludzie przypadkowo robiąc zakupy czy wybierając się na towarzyskie wydarzenia, a nawet jak już jakimś cudem zamienię z kimś kilka słów to nie dzwonie do niego na drugi dzień, a na trzeci on nie puka do drzwi mojego mieszkania z niezapowiedzianą wizytą. W TH tak się to właśnie odbywa - zaczepiasz przypadkową osobę na ulicy, festiwalu, korytarzu - może być nawet skrajnie od Ciebie różna: możecie mieć skrajne hobby, osobowość i przedział wiekowy, ale po kilku godzinach zostajecie przyjaciółmi i prawdopodobieństwo, że ta osoba sprawi Ci przykrość, uwiedzie męża, ukradnie pieniądze czy będzie się nad Ciebie wywyższać jest naprawdę nikłe. Czy życie nie byłoby łatwiejsze gdyby i w prawdziwym życiu tak było? Miałabym więcej przyjaciół i znajomych.

4. Cudowne eliksiry

Czary-mary, hokus-pokus... Objadłeś się w Święta i przytyłeś kilka kilogramów? A może chodzi o ostatnie pół roku i 20 kg nadwagi? Żaden problem - jeżeli jesteś intelektualistą, przeczytaj trzy książki, pograj trochę w szachy i kupisz sobie cudowny środek na szczupły tyłek. Nie, nie! To żadna ściema w stylu: wydaj całą wypłatę na tabletki z sacharozy, które i tak nic nie pomogą. Magiczny napój niczym z wioski Galów sprawi, że rano obudzisz się w najszczuplejszej możliwej wersji siebie. Możesz też w podobnych kosztach przyśpieszyć swoje sprzątanie, czytanie książek lub stać się zupełnie bezwstydny (cokolwiek to znaczy!). Niestety - czas zejść na Ziemię. Takie rzeczy tylko w symulatorze życia, w jego prawdziwej wersji nie mamy co na to liczyć. 

5. Remont niskobudżetowy

Każdy kto choć raz robił nawet niewielki remont wie, że koszty są niewyobrażalne. Zakładasz sobie mały budżet, postanawiasz, że wymienisz tylko kilka rzeczy, a na końcu okazuję się, że w Twoim Excelowskim kosztorysie zabrakło śrub, nowej posadzki, listew i tysiąca innych niby nieistotnych rzeczy, które jednak trzeba było kupić. W TH 4 możesz przebudować pół domu lub też dobudować spore pomieszczenie (notabene: bez żadnych pozwoleń) i jeżeli akurat ścianę postawisz w miejscu, gdzie rosną jakieś roślinki to nawet wyjdziesz na tym interesie do przodu. Bez problemu można też potem ten ruch cofnąć bez żadnych konsekwencji (jeżeli akurat okaże się, że dodatkowe pomieszczenie to godzina codziennego sprzątania a nie spełnienie najskrytszych marzeń). Dodatkowe meble można potem sprzedać w atrakcyjnej cenie i to od ręki. Super! Pewnie średnio raz na miesiąc zmieniałabym całe mieszkanie. Tymczasem od połowy grudnia sprzedaje meblościankę na OLX. 

Gracie/graliście w The SIMS? Przychodzą Wam do głowy jeszcze inne punkty, które przenieślibyście do prawdziwego życia? A może wręcz odwrotnie?
Share
Tweet
Pin
Share
CZYTAJ DALEJ
Newer Posts
Older Posts

CZEŚĆ

no title

KOBIETA TECHNICZNA to blog o stylu życia. Pewnego dnia postanowiłam sobie, że lenistwo tłumaczone brakiem czasu nie jest dla mnie. Wchodzisz w to?

Ja kobieta, konstruktor, żona, opiekunka dwóch psów i wkrótce matka (niekoniecznie w wymienionej kolejności). Kobieta o niekobiecym podejściu do wielu spraw. PRZECZYTAJ WIĘCEJ O BLOGU i O MNIE


Obserwuj!

  • facebook
  • instagram
  • bloglovin

Polub blog na FB

Kobieta techniczna

Archiwum

  • ▼  2018 (4)
    • ▼  stycznia (4)
      • Kobieto! Odczaruj męski zawód!
      • W czym GOOGLE Ci nie pomoże? I jak sobie z tym rad...
      • Wygraj MILION! Wirtualnie
      • 5 rzeczy z THE SIMS 4, które mogłyby być prawdziwe
  • ►  2017 (25)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (3)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (3)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates